piątek, 21 września 2012

Ksiądz, który posiadał supermoce! Potrafił się teleportować i stawać się niewidzialnym



Czy wysoko rozwinięte życie duchowe może przyczyniać się do pojawienia się u człowieka supermocy? Czy ludzie głęboko wierzący mogą liczyć na łaski, które przejawiają manifestacją u człowieka wyjątkowych zdolności o charakterze paranormalnym? Do jednego z najdziwniejszych procesów w historii doszło w XVI w. Właśnie wtedy przed sądem stanął katolicki kapłan, który twierdził, że może się teleportować pomiędzy dwoma kontynentami, stawać się niewidzialnym czy przewidywać przyszłość. Księdza szybko posądzono o praktykowanie czarnej magii.


Nazywał się Pedro Ruiz Calderon, a jego sprawa trafiła na wokandę w 1540 r. Podejrzewano go o to, za co w tamtym czasie groziła śmierć - o uprawianie czarnej magii. Opowiadając w tamtym czasie o swoich niezwykłych umiejętnościach, sam się jednak prosił o kłopoty. Duchowny utrzymywał, że w mgnieniu oka potrafi się przenieść z kontynentu na kontynent; sprawić, by niewiasta zakochała się w nim; czy zamienić zwykły metal w złoto. Dzięki ukrytym mocom, miał też mieć możliwość przewidywania przyszłych wydarzeń, a także zdolność do lokalizowania ukrytych skarbów.
"On naprawdę utożsamiał wszystkie główne rodzaje wyuczonej magii - od zwoływania i przywoływania demonów do wypędzania diabła czy czynienia siebie niewidocznym dla innych" - powiedział profesor John Chuchiak IV z Missouri State University. "Potrafił także hipnotyzować ludzi. To jeden z najwcześniejszych, jak sądzę, opisów hipnotyzmu".

W czasie rozprawy sądowej Calderona oficjalnie oskarżono o uprawianie czarnej magii. W czasie przemowy jeden z duchownych urzędników zaznaczył jednak, że nie jest on pierwszą osobą, która potrafi dokonywać takich rzeczy. Sugerowano też, że wszystkich tych umiejętności, do których się przyznawał, nauczył się od innych.

Podczas procesu kapłan oskarżony o uprawianie czarnej magii opowiadał rzeczy niezwykle. Utrzymywał m.in., że odbył podróż do piekła i w czeluściach piekielnych poznał tajniki posługiwania się magią i alchemią. Właśnie stamtąd miały pochodzić jego książki. Jedna z nich - jak utrzymywał Calderon - miała podpis samego diabła. Mówił też, że odbył podróż do Neapolu, gdzie pracował dla rodziny królewskiej.
W czasie trwania procesu, cała należąca do kapłana biblioteka została zajęta. W zbiorach znaleziono m.in. pisma poświęcone egzorcyzmom. Natknięto się też na dokumenty, które zostały zapisane tajemniczymi, bliżej nieokreślonymi znakami, których nikt nie potrafił odczytać - poinformował serwis "Live Science".

Przebieg tamtej rozprawy był jednak o tyle zaskakujący, że po wszystkich ciężkich zarzutach, które wtedy padły i które stawiały Calderona w najgorszym świetle, otrzymał on względnie łagodną karę - nakazano mu powrót do Hiszpanii i zabroniono odprawiania mszy przez dwa lata. Jest to o tyle zaskakujące, że Fray Juan de Zumarraga, meksykański arcybiskup, który orzekał karę, słynął ze swojej surowości i nawet wobec osób, które dopuściły się bluźnierstwa, zasądzał ciężkie kary fizyczne.
Późniejsze losy Calderona nie są dobrze znane. Nie wiadomo, co dokładnie działo się z nim potem. Sprawa tamtej rozprawy do dziś owiana jest jednak aurą tajemnicy.

Dokumenty pochodzące z tamtego pamiętnego procesu zostały przetłumaczone i wydane w opublikowanej niedawno książce pt.: "The Inquisition in New Spain 1536-1820".
www.niewiarygodne.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz