poniedziałek, 9 maja 2011

Ocalony przez sen


Czermno koło Tyszowca, powiat tomaszowski


Czy jest możliwe, by pod wpływem silnego napięcia psychicznego istoty ludzkie mogły porozumiewać się ze sobą za pośrednictwem jakiegoś nie znanego jeszcze kanału komunikacyjnego? Ze wszystkich odnotowanych przypadków tego typu na największą uwagę zasługuje historia młodej dziewczyny, która odnalazła swego ukochanego tylko dlatego, iż niezłomnie wierzyła w swoje sny.


Władze miasteczka Czermno w Polsce uważały tę dziewczynę za natręta. Była u nich wiele razy z prośbą o pomoc w odnalezieniu narzeczonego, który poszedł się bić w Pierwszej Wojnie Światowej i zniknął, jak miliony innych, gdzieś w zgiełku wojennym. W październiku 1918 roku Maryna po raz pierwszy miała okropny sen o swoim zaginionym żołnierzu. Widziała, jak szukał po omacku drogi w ciemnym tunelu, widziała, jak odstawił świeczkę i bronił się przed spadającymi głazami i belkami, widziała, jak padł na kolana szlochając. Tylko to - nic więcej.

Sen powtórzył się kilka razy. W środku lata 1919 roku obraz trochę się zmienił. Zobaczyła we śnie zamek na szczycie wzgórza. Jedna wieża tego zamku była zawalona. Kiedy podeszła do tej wieży, usłyszała głos wołający o pomoc i natychmiast poznała, że należał on do jej zaginionego Stanisława.

Głos dochodził spod głazów. Próbowała je podnieść, ale były za ciężkie. Zrozpaczona odwróciła głowę i wtedy sen się urwał. Kiedy sen powtórzył się kilka razy, Maryna opowiedziała go matce, a ta proboszczowi. Proboszcz odniósł się do tego bardzo sceptycznie i przypisał wszystko złemu stanowi psychicznemu zrozpaczonej dziewczyny.

Ale Maryny nie można było tak łatwo zniechęcić. Gdzie jest zamek z zawaloną wieżą? Odnalezienie go wydawało się niemożliwe, ponieważ ta część Europy jest pełna starych zamków - pozostałości minionej epoki.

Ciągle te przerażające sny! Widziała, jak Stanisław szedł po omacku przez tunel, widziała zawalony zamek, słyszała błagania o pomoc. Prawie bez grosza wyruszyła w stronę miejsca, gdzie ostatnio widziano jej chłopca. Spała gdzieś przy drodze. Jadła to, co dawali jej dobrzy ludzie. Opowiadała im o wszystkim, a oni tylko kiwali głowami. Tyle było smutnych historii z czasów wojny i tyle zamków w ruinie.

25 kwietnia 1920 roku Maryna weszła na szczyt wzgórza koło wioski Złota w południowej Polsce. Na wzgórzu stał zamek. Maryna spojrzała na niego i krzyknęła z radości. To był ten! Taki jak we śnie. Ze łzami spływającymi po policzkach zbiegła piaszczystą drogą do wioski i wyczerpana upadła przy studni w centrum wsi. Zebrał się tłum ludzi. Przyszedł policjant, żeby sprawdzić, co się stało. Maryna nie mogła nic powiedzieć, pokazywała tylko na zamek i mamrotała: "Jest tam! Jest tam!".

Nie zrobiło to żadnego wrażenia na policjancie. Oczywiście, że zamek tam był. Stał tam od setek lat. Po co się więc tak denerwować? Dziewczyna opowiedziała swoją historię, ale nikt jej nie uwierzył. Zakochane dziewczyny są zdolne do wszystkiego, może więc poszukiwanie zamku było po prostu jednym z dziwacznych dziewczęcych pomysłów. Mimo to Maryna przyciągnęła uwagę wielu ludzi. Ponieważ była zdecydowana iść i kopać w gruzach, tłum poszedł z nią z ciekawości.

Z uśmiechem niedowierzania na ustach mężczyźni odsuwali głazy. Pracowali tak przez dwa dni, aż w końcu ujrzeli jakiś otwór i ku swojemu wielkiemu zdziwieniu usłyszeli ludzki głos wołający z ciemności. Maryna usłyszała go także. Próbowała odsunąć głazy, ale mężczyźni odciągnęli ją i sami powiększyli otwór. W środku ktoś był. Kiedy go wyciągnęli, ujrzeli bladego i obdartego chłopca. To był on, chłopak Maryny. Nie mógł otworzyć oczu - po spędzeniu dwu lat w kompletnej ciemności, światło było dla niego najgorszą torturą.

Przed dwu laty przyszedł do starego zamku. Kiedy był w środku, pocisk uderzył w wieżę i spadające głazy zablokowały wyjście. Żył serem i winem. Znalazł kilka świeczek, którymi oświetlał wnętrze, dopóki wszystkie się nie wypaliły. Towarzystwa dotrzymywały mu szczury. Jego jedyną nadzieją była modlitwa.

Po tym zdumiewającym epilogu snów Maryny, Wojsko Polskie przeprowadziło dochodzenie w sprawie Stanisława Omeńskiego. Wkrótce został on honorowo zwolniony ze służby i poślubił dziewczynę, która w ten nieprawdopodobny sposób uratowała mu życie, wierząc w sny.

Thomas de Jean, Księga tajemnic i rzeczy niezwykłych, Pandora, Warszawa Łódź 1991
paranormalium.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz