Filozof, psycholog, przyrodnik i spirytysta (fot. Czwarty Wymiar)
O Julianie Ochorowiczu pisaliśmy na łamach "Czwartego Wymiaru" w numerach 1 i 2/2011. Powrotów do tej postaci, myślę - nigdy dosyć, tym bardziej że 1 maja przypada 94 rocznica jego śmierci.
Przypadek sprawił (chociaż to niedorzeczne pisać o przypadkach w "Czwartym Wymiarze"), że skontaktował się z redakcją człowiek nieprzeciętny, znawca postaci, dokonań i genealogii Ochorowicza - Igor Strojecki. Człowiek, który upomina się o pamięć swoich przodków (jest ciotecznym prawnukiem Ochorowicza), przypominając dzisiejszym pokoleniom, aby nie zapomniano o nich całkowicie. Drzewo genealogiczne swojej rodziny, które stworzył, jest imponujących rozmiarów i zawiera tak słynne nazwiska, jak wspomniany już Julian Ochorowicz, Elżbieta Barszczewska - znana aktorka, słynny fotograf i podróżnik XIX wieku - Leon Barszczewski, jego córka - nieznana szerszym kręgom Jadwiga Barszczewska, która posiadała tak ogromne właściwości mediumiczne i tak, jakbyśmy to dziś nazwali, silne pole energetyczne, że była w stanie zakłócić seans Ochorowicza ze Stanisławą Tomczykówną. Kiedy zjawiła się podczas seansu w Wiśle w willi Ochorowicza, ten musiał ją z tego względu osobiście wyprosić. Postać na tyle wyjątkowa (przepowiadała przyszłość Józefowi Piłsudskiemu), że poświęcimy jej odrębny artykuł. Powiadają wschodni mędrcy: nie rozpamiętuj dnia wczorajszego, żyj chwilą dzisiejszą. My, Polacy, mamy jednak zbyt rozbuchane ego i silną potrzebę świadomości korzeni wszczepianą nam przez wieki, gdy traciliśmy tożsamość narodową. Stąd portale internetowe typu: "Moja rodzina", "Moi krewni" "Heritage", strony:
www.szukajwarchiwach.pl, www.genealogia.pl Strojecki szpera w archiwach, robi wystawy, przybliża pamięć swoich krewnych i nie ma w tym nic z nepotyzmu, bo krewni ci akurat to postacie nietuzinkowe, chwilowo tylko zapomniane, bo "nie jest to ich czas" lub są passe, jak powiadali mu w wydawnictwach, do których udawał się, by zaproponować druk książek. A publikować chciał osobiste wspomnienia, które zostawiła po sobie Elżbieta Barszczewska albo Leona Barszczewskiego zapiski z podróży do Azji, bogato ilustrowane zdjęciami, niemniejszej wartości niż książki Malinowskiego czy Strzeleckiego. Czeka więc na ich "czas". Pewnie, gdy ktoś spoza granic naszego zaścianka zacznie się tym interesować i zrobi się boom na te nazwiska, będziemy wówczas na gwałt kupować od obcych prawa wydawnicze, bowiem, jak wskazuje nasza historia w tym względzie: "Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju". Strojecki twierdzi: "Być może nie narodził się jeszcze ten, który kiedyś zapuka do twoich drzwi i o historię twojej rodziny poprosi". Bardzo to optymistyczne. Tak zresztą, jak cały Igor Strojecki. Więc się upomina. Tym bardziej że ma materiałów na niejedną książkę. Ćwierć wieku temu kuzyn przekazał mu teczkę: "Papiery Julka Ochorowicza". Mnóstwo wątków, listów, notatek, szkiców naukowych, rysunków technicznych, pomysłów na nowe wynalazki.
Z listów, gdyby znalazł się jakiś entuzjasta zbierania autografów, mógłby zebrać całą literacką i naukową śmietankę tamtych czasów: Prus, Sienkiewicz, Asnyk, Oppman, Deotyma, Orkan, Bełza, Abakanowicz, Szczepanik. Poszperaliśmy wspólnie w tych imponderabiliach i dzięki uprzejmości Igora Strojeckiego, co smakowitsze z nich chciałbym dziś czytelnikom i miłośnikom postaci Ochorowicza przybliżyć. Znany jest ogólnie fakt, iż w Lalce Prus powołał do życia nawiedzonego uczonego, naukowego fantastę - Juliana Ochockiego, za wzór tej postaci mając autentycznego Juliana Ochorowicza. Nie każdy jednak wie, że pomysł taki wynikł z wieloletniej przyjaźni Ochorowicza z Prusem, którą panowie z braku możliwości częstego przebywania ze sobą wzbogacali korespondencją. Przytoczmy fragmenty pewnej dyskusji, która choć dla niewtajemniczonych wygląda na złośliwą - wcale taką nie była. Prus do Ochorowicza: "Kochany Ochorowicz! Z listu Twego do Psujaka przekonałem się o dwu rzeczach: 1-mo, że posiadasz kiepską maszynę do pisania, 2-do, że klimat Wisły nie uspokoił Twoich nerwów, albowiem bez żadnej potrzeby przekręciłeś nazwisko Psujaka (Emil Trembiński, siostrzeniec żony Prusa, który przez Głowackich został adaptowany), który nie nazywa się: Trąbczyński lecz Trembiński i jeszcze mniej potrzebnie nawymyślałeś chłopcu, że wysłał Ci, co miał najlepszego - kartę pocztową z wizerunkiem wojska maszerującego w górach!... Nie rozumiem, dalibóg, jakim sposobem z chłopca, tak wychowanego, jakim Ty byłeś, mógł wyrosnąć taki cham, jakim obecnie jesteś, w dodatku nierozgarnięty! Bardzo Ci dziękuję za fotografije, do których mogłeś był dołączyć list rozsądniejszy. Święcic był oburzony... Ja jednak domyśliłem się, że skutkiem ciągłego przestawania ze zwierzętami zezwierzęciałeś, albo, że skutkiem zimna procesy umysłowe w Twojej głowie dokonywają się nieco ociężalej niż w normalnej temperaturze......U nas nic nowego. Mieliśmy silne mrozy, ale, dzięki niebu, ustatkowały się: widać poszły do waszych krajów. Ja tymczasem jestem zdrów i zabieram się do całego szeregu mniejszych i większych powieści. Jeżeli uda mi się wejść na tą drogę zupełnie, kupię Ci, gdy przyjedziesz, funt jabłek krajowych, pod warunkiem, ażebyś je zjadł. No, a teraz bywaj zdrów Ochorowicz i wracaj do Warszawy, gdzie może nieco oprzytomniejesz, choć wątpię, ażebyś nabrał manier. Ściskam Cię i pozdrowienia od naszej rodziny załączam. Twój Al. Głow." Ochorowicz do Prusa: "Kochany Głowacki! Kto porzucił porządne nazwisko Bartoszów Głowackich i przezwał się - za pozwoleniem - Prus, ten nie ma prawa wyzywać innych od "Ochorowiczów". To jedno. Po wtóre: jeżeli moja maszyna pisze krzywo, to ma do tego prawo, bo kosztuje tylko 10 franków, jeżeli pańska, kosztująca 100 rs pisze tak blado, że ledwo wyczytać można, to już skandal. Po trzecie: jabłka krajowe zjem z przyjemnością, bo je jadam co dzień, a jeśli Pan naprawdę zaczniesz pisać porządne powieści, to nie tylko zjem jabłko krajowe, ale i wypiję pierwsze lepsze lekarstwo, czego bym inaczej do śmierci nie uczynił. Po czwarte: Psujaka przepraszam - były to okropne skutki stosunków z Biblioteką Wyborową - i całuję Twoje rączki. J. O." Panowie poznali się w lubelskim gimnazjum, później razem studiowali w Szkole Głównej. Prus na wydziale fizyko-matematycznym, Ochorowicz na filologii. Całkowite więc pomieszanie: pisarz na fizyce, naukowiec - filologiem. Jak w życiu. Obu panom przyniosło to zresztą konkretne korzyści. Prus w swoich warszawskich "Kronikach towarzyskich" publikowanych regularnie w "Kurierze Warszawskim" informował czytelników przez wiele lat o wynalazkach, sukcesach i kontrowersjach związanych z działaniami Juliana Ochorowicza. Tenże w zamian jedną z willi wybudowanych w Wiśle wraz z Bogdanem Hoffem nazwał "Placówką". W 1893 roku Ochorowicz wygłosił w Warszawie szereg prelekcji o nauce w starożytnym Egipcie. Prelekcje te oraz książka Ochorowicza Wiedza tajemna w Egipcie zainspirowały Prusa do napisania powieści Faraon. Do tego doszły lektury fachowe: prace francuskiego egiptologa Gastona Maspero, Historia Egiptu Ignacego Żagiella oraz powieści Georga Ebersa. Ot, i wyjaśnienie zarzutów krytyków literackich, mających za złe Prusowi, że nigdy w Egipcie nie był, a książkę o nim napisał. Pozyskane wiadomości musiały być jednak doskonałe, skoro Faraon uznawany jest za modelową powieść, jeśli idzie o podparcie warstwy psychologicznej wiedzą merytoryczną. Przetłumaczony został na 20 języków. W "Słowie" natomiast Prus pomieścił relację z otwarcia Wystawy Elektryczności w Paryżu, w 1885 roku. Odwiedzającego wystawę prezydenta Republiki Francuskiej, Julesa Grevy czekała spora niespodzianka, którą tak opisuje Prus: Gdy prezydent rzeczypospolitej francuskiej p. Grevy... przybył zabrzmiał hymn narodowy. Zaczęto się oglądać wokoło, nigdzie bowiem nie widać było muzyki. Marsyliankę wygłaszały aparaty telefoniczne naszego uczonego... Grevy... uścisnął rękę naszego rodaka, mówiąc:
Dziękuję panu za tak miłą niespodziankę i winszuję świetnych rezultatów pańskich poszukiwań". Wtedy rozległy się huczne oklaski, których nikt z wystawców więcej nie otrzymał...Efekt, który tak zaskoczył prezydenta, pochodził z opatentowanego wynalazku Ochorowicza "System telefoniczny odtwarzający głośno mowę". Był to ówcześnie najsilniejszy przetwornik elektroakustyczny. O nowym urządzeniu donosiła niemal cała znacząca prasa europejska. Po wystawie paryskiej odezwał się ze Lwowa do Ochorowicza (nie po raz pierwszy zresztą, bo panowie listy wymieniali dość często) Władysław Bełza, polski poeta noworomantyczny, nazywany "piewcą polskości": ...I teraz oto czytam w "Kłosach" o Tobie i widzę Twój wizerunek a oraz i ten moment, zgrabnym pochwycony ołówkiem, kiedy prezydent Grevy ściska dłoń Twoją. Jakże się cieszyłem z tego uznania i jaką mnie to napawało dumą, odczujesz łatwo, bo wiesz ile Cię kocham i jak wysoko cenię. Jeżeli umiesz odgadywać myśli ludzkie, toś łatwo odgadł i radość moją i dumę jako Polaka, że mego ziomka taki zaszczyt spotkał. Tu irytują się trochę Twoją sławą - w oczy ich kole Twoje powodzenie, a może wstyd im oczy wyżera, że się na Tobie poznać nie umieli i że Ci krzywdę wyrządzili... Mimo tego uznania dla geniusza Ochorowicza nie przeszkodziło Bełzie innym razem, przy okazji prośby o napisanie artykułu, napisać do niego: ...tylko na obu Champollionów (egiptolodzy, którzy pierwsi odczytali hieroglify egipskie) zaklinam Cię, pisz wyraźniejszymi literami, bo po piśmie śp. Bartoszewicza Juliana Twoje najtrudniejsze jest do odcyfrowania... Ochorowicz był w ścisłym kontakcie i współpracował ze znanymi wynalazcami tego okresu: Brunonem Abakanowiczem i Janem Szczepanikiem, zwanym "polskim Edisonem". Ten ostatni jest autorem 50 wynalazków i kilkuset opatentowanych pomysłów technicznych m.in. z dziedziny fotografii barwnej i w 1897 roku opatentował telektroskop, protoplastę dzisiejszej telewizji. Jego kamizelka kuloodporna z jedwabiu obroniła króla hiszpańskiego, Alfonsa XIII przed zamachowcem, za co król ów udekorował Szczepanika najwyższym odznaczeniem państwowym. Ze Szczepanikiem łączyła Ochorowicza praca w dziedzinie fotografii barwnej, elektroskopów do projekcji, przyrządów optycznych oraz telefonu bez drutu. Abakanowicz zaś wynalazł przyrząd służący do obliczania wartości liczebnej całek metodą graficzną (opatentowany w 1880 roku i odtąd produkowany przez szwajcarską firmę Coradi), dzwonek elektryczny przeznaczony do zastosowania na liniach kolejowych, lampę elektryczną własnego systemu. On z kolei (podobnie jak dla Prusa duet Ochocki - Ochorowicz) stanowił pierwowzór młodego Tatara, Selima w noweli Sienkiewicza Hania. Miał także swój udział (matematyk - humanistą! to było tylko możliwe w tej, tak zdumiewającej epoce, w której przyszło zmagać się ze swą romantyczną duszą pozytywiście Wokulskiemu) w pracach pisarza nad Krzyżakami i Rodziną Połanieckich. Po śmierci naukowca, córka Abakanowicza znalazła się pod opieką prawną Henryka Sienkiewicza. Autor Trylogii przyjaźnił się również z Ochorowiczem, miał dlań wiele estymy, wzajemnie się zapraszali. Poniższy list świadczy o tym najdobitniej: Kochany Julku. Jesteś wielki, jesteś sławny i chciwie pożądany - ja zaś mam również pewne znaczenie bo cię znam i jestem z tobą per ty. Dzięki tym stosunkom otrzymałem dziś list od pani Lucjanowej Wrotnowskiej zapraszający Cię na obiad z nią z mężem i ze mną. Godzina 6-sta, tużurek. Tysiące uprzejmości i komplementów, których nie powtarzam. Spodziewają się, że jako uczony nie będziesz przywiązywał uwagi do konwenansowych wizyt uprzednich etc. etc. i przyjdziesz. Gdybyś nie mógł na obiad żadną miarą to choć na wieczór - w każdym razie daj mi odpowiedź. Zastaniesz mnie od 2giej do 3ciej w domu (25, Aleje Jerozolimskie, Dom Marconiego wprost banhofu, na dole). Oni mieszkają wprost giełdy na Królewskiej. Nawiasem dodam, że jeśli przyjdziesz to się zabawim bo to mili ludzie. Ściskam cię. H. Sienkiewicz. (List pochodzi ze zbiorów Biblioteki Narodowej). Był towarzysko rozchwytywany, pożądany na spotkaniach pisarzy, dziennikarzy, naukowców. Oto kolejny list, tym razem od "samej" Deotymy, czyli Jadwigi Łuszczewskiej, autorki ówczesnej pisarskiej "komedii romantycznej" - Panienki z okienka. Kochany Panie! Pędząc już tak mało chwil we Lwowie, chciałabym koniecznie z ostatnich korzystać i jeszcze nacieszyć się cennym Pana towarzystwem. Dziś wieczór wróciwszy po 8-mej z odczytu pozostanę już w domu, i byłoby mi nadzwyczaj przyjemnie, gdyby Pan zechciał przybyć do mnie około 9-tej godziny na skromną, hotelową herbatkę i dłuższą pogawędkę. W nadziei, iż prośba moja zostanie wysłuchana, pozostaję z wysokim i najżyczliwszym uznaniem. Jadwiga Łuszczewska. (List pochodzi ze zbiorów Biblioteki Narodowej).
Zapraszany był także na salony europejskie, zwiedził wiele krajów. Do Rzymu wybrał się na zaproszenie swego przyjaciela, znanego malarza, przedstawiciela szkoły akademizmu, Henryka Siemiradzkiego. Miał zamiar przyjrzeć się seansom mediumicznym z Eusapią Palladino, Włoszką, wówczas medium nr 1. Jak przystało na naukowca, Ochorowicz odrzucił spirytystyczne teorie istnienia duchów, a powstawanie mediumicznych widziadeł starał się wyjaśniać metodami naukowymi. Po powrocie z Rzymu wypowiedział się na ten temat w "Tygodniku Ilustrowanym", mówiąc: Wróciłem z Rzymu medyumistą, ale nie spirytystą. W celu przeprowadzenia dalszych badań nad zjawiskami "medyumicznymi" zaczął się uczyć włoskiego, aby swobodnie konwersować z Eusapią, a jej samej przesłał pieniądze na podróż, by mogła przyjechać do Polski i tu zaprezentować swoje umiejętności. Ochorowicz szczerze wierzył w jej umiejętności, był więc głęboko rozczarowany, gdy udowodniono jej oszustwo. W międzyczasie jednak w Polsce "wypłynęła" mała Tosia, Stanisława Tomczykówna, której dokonania, chcąc uniknąć fałszerstwa, filmowano dokładnie i jeszcze dokładniej obserwowano.
W roku 1913 Ochorowicz opublikował pięciotomowe dzieło: Zjawiska mediumiczne. Całe wieki doświadczeń, dzieli jego młodzieńcze zapiski osiemnastolatka, któremu w tym wieku udało się po raz pierwszy zahipnotyzować człowieka. Duchy zjawiły się wczoraj, mniej więcej punktualnie. Co za Roskosz - jestem medyjum! Powiedział to stolik - a on przecie najlepiej o tem może sądzić. W samej rzeczy słuchał mnie we wszystkiem - kręcił się na prawo lub na lewo stosownie do rozkazu. Jednak gdy go sam jeden dotykałem ruchy nie miały miejsca. Potrzeba było do tego oprócz mnie jeszcze dwu osób. I tu sprawdziłem, że popychanie jest mimowolne. Rozkaz był wypełniany, ale tylko wtedy gdy go głośno wypowiedziałem, a więc gdy go osoby trzymające ręce na stoliku usłyszały. Jednakże każde spełnienie rozkazu, było dla nich (dla ich świadomości) niespodzianką i wzmagało wiarę w duchy. Jenerał chodził po pokoju w głębokiem zadumieniu i oburzał się na śmiechy młodego pokolenia, które żartowało sobie z naszej konwersacyi za stołem" (z "Dziennika psychologa"). Pokazać, pokazać jak najwięcej, przypomnieć, nie pozwolić zginąć w pomrokach dziejów - taki cel przyświecał Igorowi Strojeckiemu, gdy przygotowywał się do pierwszej wystawy o polskim "człowieku renesansu", Ochorowiczu. Listy wydłubywał zewsząd, odwiedził wszelkie biblioteki, śledził losy pism, listów, rękopisów, uprzykrzał życie bibliotekarkom, ludziom prywatnym i urzędowym. Efektem tego stała się wystawa, katalog autorstwa Lilianny Nalewajskiej i ogromne zasoby informacji upakowane w komputerze. Bez zbytniej przesady można by dzisiaj powiedzieć o Strojeckim: to człowiek, którego wiedza o Ochorowiczu daleko wykracza poza przeciętną. Wystawa prezentuje zdjęcia Ochorowicza, jego rękopisy, listy od i do przyjaciół, ryciny wynalazków. Zawiera 26 plansz, stanowiących zwięzły przekrój życia tej niepospolitej postaci. Szykuje się do ekspozycji w Polsce. Będzie oglądana w wielu miastach, wszędzie zapewne spotka się z zainteresowaniem, zwłaszcza tych, którzy Ochorowicza znali od strony parapsychologii i spirytyzmu. Teraz ze zdumieniem obejrzą jego wszechstronność. Wcześniej jeszcze była wystawa (dziś są to już cztery niezależne, o różnych tytułach i zawartości) o podróżniku Barszczewskim, otwarta pod honorowym protektoratem ambasady Republiki Uzbekistanu w Polsce w rocznicę założenia Samarkandy, gdzie Barszczewski wędrował i skąd do Polski i rodziny Barszczewskich przeniknęło wiele tajemniczych fluidów i zdarzeń. Do wystawy powstał katalog autorstwa Strojeckiego: "XIX-wieczna Azja Środkowa w obiektywie Leona Barszczewskiego". Zjeździła już całą Polskę, eksponowana kilkanaście razy w roku, w różnych miastach. Wszystko społecznie, wszystko bezinteresownie, a krezusem Strojecki nie jest. Ale to jego życie, jak więc życiu odbierać smak tylko dlatego, że brakuje paru groszy? Czytając życiorys człowieka - nigdy nie dostrzega się jego osobowości. Może to sprawić poznanie osobiste lub, jeśli nie jest to już możliwe - zagłębienie się w jego osobiste notatki, listy, pisemne przemyślenia. Spoglądamy na zupełnie innego człowieka, dodając mu cechy ludzkie, pełnokrwiste, zamiast suchych faktów, że urodził się, żył i umarł. Te dane ma w życiorysie każdy. Jakie włoży treści w te tworzący ramy życia daty - zależy od indywidualnych potrzeb i możliwości. Życie Juliana Ochorowicza było bardzo bogate. Sfery zainteresowań - niezwykle rozległe. Gdyby żył w dobie Renesansu, okrzyczano by go drugim Leonardem da Vinci. A tak jest "tylko" Ochorowiczem. Ale za to pierwszym. Dzięki Igorowi Strojeckiemu coraz bardziej znanym od tej drugiej, bardziej osobistej strony. Jędrzej Fijałkowski Autor dziękuje Igorowi Strojeckiemu za udostępnienie materiałów niezbędnych do powstania artykułu.
niewiarygodne.pl
O Julianie Ochorowiczu pisaliśmy na łamach "Czwartego Wymiaru" w numerach 1 i 2/2011. Powrotów do tej postaci, myślę - nigdy dosyć, tym bardziej że 1 maja przypada 94 rocznica jego śmierci.
Przypadek sprawił (chociaż to niedorzeczne pisać o przypadkach w "Czwartym Wymiarze"), że skontaktował się z redakcją człowiek nieprzeciętny, znawca postaci, dokonań i genealogii Ochorowicza - Igor Strojecki. Człowiek, który upomina się o pamięć swoich przodków (jest ciotecznym prawnukiem Ochorowicza), przypominając dzisiejszym pokoleniom, aby nie zapomniano o nich całkowicie. Drzewo genealogiczne swojej rodziny, które stworzył, jest imponujących rozmiarów i zawiera tak słynne nazwiska, jak wspomniany już Julian Ochorowicz, Elżbieta Barszczewska - znana aktorka, słynny fotograf i podróżnik XIX wieku - Leon Barszczewski, jego córka - nieznana szerszym kręgom Jadwiga Barszczewska, która posiadała tak ogromne właściwości mediumiczne i tak, jakbyśmy to dziś nazwali, silne pole energetyczne, że była w stanie zakłócić seans Ochorowicza ze Stanisławą Tomczykówną. Kiedy zjawiła się podczas seansu w Wiśle w willi Ochorowicza, ten musiał ją z tego względu osobiście wyprosić. Postać na tyle wyjątkowa (przepowiadała przyszłość Józefowi Piłsudskiemu), że poświęcimy jej odrębny artykuł. Powiadają wschodni mędrcy: nie rozpamiętuj dnia wczorajszego, żyj chwilą dzisiejszą. My, Polacy, mamy jednak zbyt rozbuchane ego i silną potrzebę świadomości korzeni wszczepianą nam przez wieki, gdy traciliśmy tożsamość narodową. Stąd portale internetowe typu: "Moja rodzina", "Moi krewni" "Heritage", strony:
www.szukajwarchiwach.pl, www.genealogia.pl Strojecki szpera w archiwach, robi wystawy, przybliża pamięć swoich krewnych i nie ma w tym nic z nepotyzmu, bo krewni ci akurat to postacie nietuzinkowe, chwilowo tylko zapomniane, bo "nie jest to ich czas" lub są passe, jak powiadali mu w wydawnictwach, do których udawał się, by zaproponować druk książek. A publikować chciał osobiste wspomnienia, które zostawiła po sobie Elżbieta Barszczewska albo Leona Barszczewskiego zapiski z podróży do Azji, bogato ilustrowane zdjęciami, niemniejszej wartości niż książki Malinowskiego czy Strzeleckiego. Czeka więc na ich "czas". Pewnie, gdy ktoś spoza granic naszego zaścianka zacznie się tym interesować i zrobi się boom na te nazwiska, będziemy wówczas na gwałt kupować od obcych prawa wydawnicze, bowiem, jak wskazuje nasza historia w tym względzie: "Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju". Strojecki twierdzi: "Być może nie narodził się jeszcze ten, który kiedyś zapuka do twoich drzwi i o historię twojej rodziny poprosi". Bardzo to optymistyczne. Tak zresztą, jak cały Igor Strojecki. Więc się upomina. Tym bardziej że ma materiałów na niejedną książkę. Ćwierć wieku temu kuzyn przekazał mu teczkę: "Papiery Julka Ochorowicza". Mnóstwo wątków, listów, notatek, szkiców naukowych, rysunków technicznych, pomysłów na nowe wynalazki.
Z listów, gdyby znalazł się jakiś entuzjasta zbierania autografów, mógłby zebrać całą literacką i naukową śmietankę tamtych czasów: Prus, Sienkiewicz, Asnyk, Oppman, Deotyma, Orkan, Bełza, Abakanowicz, Szczepanik. Poszperaliśmy wspólnie w tych imponderabiliach i dzięki uprzejmości Igora Strojeckiego, co smakowitsze z nich chciałbym dziś czytelnikom i miłośnikom postaci Ochorowicza przybliżyć. Znany jest ogólnie fakt, iż w Lalce Prus powołał do życia nawiedzonego uczonego, naukowego fantastę - Juliana Ochockiego, za wzór tej postaci mając autentycznego Juliana Ochorowicza. Nie każdy jednak wie, że pomysł taki wynikł z wieloletniej przyjaźni Ochorowicza z Prusem, którą panowie z braku możliwości częstego przebywania ze sobą wzbogacali korespondencją. Przytoczmy fragmenty pewnej dyskusji, która choć dla niewtajemniczonych wygląda na złośliwą - wcale taką nie była. Prus do Ochorowicza: "Kochany Ochorowicz! Z listu Twego do Psujaka przekonałem się o dwu rzeczach: 1-mo, że posiadasz kiepską maszynę do pisania, 2-do, że klimat Wisły nie uspokoił Twoich nerwów, albowiem bez żadnej potrzeby przekręciłeś nazwisko Psujaka (Emil Trembiński, siostrzeniec żony Prusa, który przez Głowackich został adaptowany), który nie nazywa się: Trąbczyński lecz Trembiński i jeszcze mniej potrzebnie nawymyślałeś chłopcu, że wysłał Ci, co miał najlepszego - kartę pocztową z wizerunkiem wojska maszerującego w górach!... Nie rozumiem, dalibóg, jakim sposobem z chłopca, tak wychowanego, jakim Ty byłeś, mógł wyrosnąć taki cham, jakim obecnie jesteś, w dodatku nierozgarnięty! Bardzo Ci dziękuję za fotografije, do których mogłeś był dołączyć list rozsądniejszy. Święcic był oburzony... Ja jednak domyśliłem się, że skutkiem ciągłego przestawania ze zwierzętami zezwierzęciałeś, albo, że skutkiem zimna procesy umysłowe w Twojej głowie dokonywają się nieco ociężalej niż w normalnej temperaturze......U nas nic nowego. Mieliśmy silne mrozy, ale, dzięki niebu, ustatkowały się: widać poszły do waszych krajów. Ja tymczasem jestem zdrów i zabieram się do całego szeregu mniejszych i większych powieści. Jeżeli uda mi się wejść na tą drogę zupełnie, kupię Ci, gdy przyjedziesz, funt jabłek krajowych, pod warunkiem, ażebyś je zjadł. No, a teraz bywaj zdrów Ochorowicz i wracaj do Warszawy, gdzie może nieco oprzytomniejesz, choć wątpię, ażebyś nabrał manier. Ściskam Cię i pozdrowienia od naszej rodziny załączam. Twój Al. Głow." Ochorowicz do Prusa: "Kochany Głowacki! Kto porzucił porządne nazwisko Bartoszów Głowackich i przezwał się - za pozwoleniem - Prus, ten nie ma prawa wyzywać innych od "Ochorowiczów". To jedno. Po wtóre: jeżeli moja maszyna pisze krzywo, to ma do tego prawo, bo kosztuje tylko 10 franków, jeżeli pańska, kosztująca 100 rs pisze tak blado, że ledwo wyczytać można, to już skandal. Po trzecie: jabłka krajowe zjem z przyjemnością, bo je jadam co dzień, a jeśli Pan naprawdę zaczniesz pisać porządne powieści, to nie tylko zjem jabłko krajowe, ale i wypiję pierwsze lepsze lekarstwo, czego bym inaczej do śmierci nie uczynił. Po czwarte: Psujaka przepraszam - były to okropne skutki stosunków z Biblioteką Wyborową - i całuję Twoje rączki. J. O." Panowie poznali się w lubelskim gimnazjum, później razem studiowali w Szkole Głównej. Prus na wydziale fizyko-matematycznym, Ochorowicz na filologii. Całkowite więc pomieszanie: pisarz na fizyce, naukowiec - filologiem. Jak w życiu. Obu panom przyniosło to zresztą konkretne korzyści. Prus w swoich warszawskich "Kronikach towarzyskich" publikowanych regularnie w "Kurierze Warszawskim" informował czytelników przez wiele lat o wynalazkach, sukcesach i kontrowersjach związanych z działaniami Juliana Ochorowicza. Tenże w zamian jedną z willi wybudowanych w Wiśle wraz z Bogdanem Hoffem nazwał "Placówką". W 1893 roku Ochorowicz wygłosił w Warszawie szereg prelekcji o nauce w starożytnym Egipcie. Prelekcje te oraz książka Ochorowicza Wiedza tajemna w Egipcie zainspirowały Prusa do napisania powieści Faraon. Do tego doszły lektury fachowe: prace francuskiego egiptologa Gastona Maspero, Historia Egiptu Ignacego Żagiella oraz powieści Georga Ebersa. Ot, i wyjaśnienie zarzutów krytyków literackich, mających za złe Prusowi, że nigdy w Egipcie nie był, a książkę o nim napisał. Pozyskane wiadomości musiały być jednak doskonałe, skoro Faraon uznawany jest za modelową powieść, jeśli idzie o podparcie warstwy psychologicznej wiedzą merytoryczną. Przetłumaczony został na 20 języków. W "Słowie" natomiast Prus pomieścił relację z otwarcia Wystawy Elektryczności w Paryżu, w 1885 roku. Odwiedzającego wystawę prezydenta Republiki Francuskiej, Julesa Grevy czekała spora niespodzianka, którą tak opisuje Prus: Gdy prezydent rzeczypospolitej francuskiej p. Grevy... przybył zabrzmiał hymn narodowy. Zaczęto się oglądać wokoło, nigdzie bowiem nie widać było muzyki. Marsyliankę wygłaszały aparaty telefoniczne naszego uczonego... Grevy... uścisnął rękę naszego rodaka, mówiąc:
Dziękuję panu za tak miłą niespodziankę i winszuję świetnych rezultatów pańskich poszukiwań". Wtedy rozległy się huczne oklaski, których nikt z wystawców więcej nie otrzymał...Efekt, który tak zaskoczył prezydenta, pochodził z opatentowanego wynalazku Ochorowicza "System telefoniczny odtwarzający głośno mowę". Był to ówcześnie najsilniejszy przetwornik elektroakustyczny. O nowym urządzeniu donosiła niemal cała znacząca prasa europejska. Po wystawie paryskiej odezwał się ze Lwowa do Ochorowicza (nie po raz pierwszy zresztą, bo panowie listy wymieniali dość często) Władysław Bełza, polski poeta noworomantyczny, nazywany "piewcą polskości": ...I teraz oto czytam w "Kłosach" o Tobie i widzę Twój wizerunek a oraz i ten moment, zgrabnym pochwycony ołówkiem, kiedy prezydent Grevy ściska dłoń Twoją. Jakże się cieszyłem z tego uznania i jaką mnie to napawało dumą, odczujesz łatwo, bo wiesz ile Cię kocham i jak wysoko cenię. Jeżeli umiesz odgadywać myśli ludzkie, toś łatwo odgadł i radość moją i dumę jako Polaka, że mego ziomka taki zaszczyt spotkał. Tu irytują się trochę Twoją sławą - w oczy ich kole Twoje powodzenie, a może wstyd im oczy wyżera, że się na Tobie poznać nie umieli i że Ci krzywdę wyrządzili... Mimo tego uznania dla geniusza Ochorowicza nie przeszkodziło Bełzie innym razem, przy okazji prośby o napisanie artykułu, napisać do niego: ...tylko na obu Champollionów (egiptolodzy, którzy pierwsi odczytali hieroglify egipskie) zaklinam Cię, pisz wyraźniejszymi literami, bo po piśmie śp. Bartoszewicza Juliana Twoje najtrudniejsze jest do odcyfrowania... Ochorowicz był w ścisłym kontakcie i współpracował ze znanymi wynalazcami tego okresu: Brunonem Abakanowiczem i Janem Szczepanikiem, zwanym "polskim Edisonem". Ten ostatni jest autorem 50 wynalazków i kilkuset opatentowanych pomysłów technicznych m.in. z dziedziny fotografii barwnej i w 1897 roku opatentował telektroskop, protoplastę dzisiejszej telewizji. Jego kamizelka kuloodporna z jedwabiu obroniła króla hiszpańskiego, Alfonsa XIII przed zamachowcem, za co król ów udekorował Szczepanika najwyższym odznaczeniem państwowym. Ze Szczepanikiem łączyła Ochorowicza praca w dziedzinie fotografii barwnej, elektroskopów do projekcji, przyrządów optycznych oraz telefonu bez drutu. Abakanowicz zaś wynalazł przyrząd służący do obliczania wartości liczebnej całek metodą graficzną (opatentowany w 1880 roku i odtąd produkowany przez szwajcarską firmę Coradi), dzwonek elektryczny przeznaczony do zastosowania na liniach kolejowych, lampę elektryczną własnego systemu. On z kolei (podobnie jak dla Prusa duet Ochocki - Ochorowicz) stanowił pierwowzór młodego Tatara, Selima w noweli Sienkiewicza Hania. Miał także swój udział (matematyk - humanistą! to było tylko możliwe w tej, tak zdumiewającej epoce, w której przyszło zmagać się ze swą romantyczną duszą pozytywiście Wokulskiemu) w pracach pisarza nad Krzyżakami i Rodziną Połanieckich. Po śmierci naukowca, córka Abakanowicza znalazła się pod opieką prawną Henryka Sienkiewicza. Autor Trylogii przyjaźnił się również z Ochorowiczem, miał dlań wiele estymy, wzajemnie się zapraszali. Poniższy list świadczy o tym najdobitniej: Kochany Julku. Jesteś wielki, jesteś sławny i chciwie pożądany - ja zaś mam również pewne znaczenie bo cię znam i jestem z tobą per ty. Dzięki tym stosunkom otrzymałem dziś list od pani Lucjanowej Wrotnowskiej zapraszający Cię na obiad z nią z mężem i ze mną. Godzina 6-sta, tużurek. Tysiące uprzejmości i komplementów, których nie powtarzam. Spodziewają się, że jako uczony nie będziesz przywiązywał uwagi do konwenansowych wizyt uprzednich etc. etc. i przyjdziesz. Gdybyś nie mógł na obiad żadną miarą to choć na wieczór - w każdym razie daj mi odpowiedź. Zastaniesz mnie od 2giej do 3ciej w domu (25, Aleje Jerozolimskie, Dom Marconiego wprost banhofu, na dole). Oni mieszkają wprost giełdy na Królewskiej. Nawiasem dodam, że jeśli przyjdziesz to się zabawim bo to mili ludzie. Ściskam cię. H. Sienkiewicz. (List pochodzi ze zbiorów Biblioteki Narodowej). Był towarzysko rozchwytywany, pożądany na spotkaniach pisarzy, dziennikarzy, naukowców. Oto kolejny list, tym razem od "samej" Deotymy, czyli Jadwigi Łuszczewskiej, autorki ówczesnej pisarskiej "komedii romantycznej" - Panienki z okienka. Kochany Panie! Pędząc już tak mało chwil we Lwowie, chciałabym koniecznie z ostatnich korzystać i jeszcze nacieszyć się cennym Pana towarzystwem. Dziś wieczór wróciwszy po 8-mej z odczytu pozostanę już w domu, i byłoby mi nadzwyczaj przyjemnie, gdyby Pan zechciał przybyć do mnie około 9-tej godziny na skromną, hotelową herbatkę i dłuższą pogawędkę. W nadziei, iż prośba moja zostanie wysłuchana, pozostaję z wysokim i najżyczliwszym uznaniem. Jadwiga Łuszczewska. (List pochodzi ze zbiorów Biblioteki Narodowej).
Zapraszany był także na salony europejskie, zwiedził wiele krajów. Do Rzymu wybrał się na zaproszenie swego przyjaciela, znanego malarza, przedstawiciela szkoły akademizmu, Henryka Siemiradzkiego. Miał zamiar przyjrzeć się seansom mediumicznym z Eusapią Palladino, Włoszką, wówczas medium nr 1. Jak przystało na naukowca, Ochorowicz odrzucił spirytystyczne teorie istnienia duchów, a powstawanie mediumicznych widziadeł starał się wyjaśniać metodami naukowymi. Po powrocie z Rzymu wypowiedział się na ten temat w "Tygodniku Ilustrowanym", mówiąc: Wróciłem z Rzymu medyumistą, ale nie spirytystą. W celu przeprowadzenia dalszych badań nad zjawiskami "medyumicznymi" zaczął się uczyć włoskiego, aby swobodnie konwersować z Eusapią, a jej samej przesłał pieniądze na podróż, by mogła przyjechać do Polski i tu zaprezentować swoje umiejętności. Ochorowicz szczerze wierzył w jej umiejętności, był więc głęboko rozczarowany, gdy udowodniono jej oszustwo. W międzyczasie jednak w Polsce "wypłynęła" mała Tosia, Stanisława Tomczykówna, której dokonania, chcąc uniknąć fałszerstwa, filmowano dokładnie i jeszcze dokładniej obserwowano.
W roku 1913 Ochorowicz opublikował pięciotomowe dzieło: Zjawiska mediumiczne. Całe wieki doświadczeń, dzieli jego młodzieńcze zapiski osiemnastolatka, któremu w tym wieku udało się po raz pierwszy zahipnotyzować człowieka. Duchy zjawiły się wczoraj, mniej więcej punktualnie. Co za Roskosz - jestem medyjum! Powiedział to stolik - a on przecie najlepiej o tem może sądzić. W samej rzeczy słuchał mnie we wszystkiem - kręcił się na prawo lub na lewo stosownie do rozkazu. Jednak gdy go sam jeden dotykałem ruchy nie miały miejsca. Potrzeba było do tego oprócz mnie jeszcze dwu osób. I tu sprawdziłem, że popychanie jest mimowolne. Rozkaz był wypełniany, ale tylko wtedy gdy go głośno wypowiedziałem, a więc gdy go osoby trzymające ręce na stoliku usłyszały. Jednakże każde spełnienie rozkazu, było dla nich (dla ich świadomości) niespodzianką i wzmagało wiarę w duchy. Jenerał chodził po pokoju w głębokiem zadumieniu i oburzał się na śmiechy młodego pokolenia, które żartowało sobie z naszej konwersacyi za stołem" (z "Dziennika psychologa"). Pokazać, pokazać jak najwięcej, przypomnieć, nie pozwolić zginąć w pomrokach dziejów - taki cel przyświecał Igorowi Strojeckiemu, gdy przygotowywał się do pierwszej wystawy o polskim "człowieku renesansu", Ochorowiczu. Listy wydłubywał zewsząd, odwiedził wszelkie biblioteki, śledził losy pism, listów, rękopisów, uprzykrzał życie bibliotekarkom, ludziom prywatnym i urzędowym. Efektem tego stała się wystawa, katalog autorstwa Lilianny Nalewajskiej i ogromne zasoby informacji upakowane w komputerze. Bez zbytniej przesady można by dzisiaj powiedzieć o Strojeckim: to człowiek, którego wiedza o Ochorowiczu daleko wykracza poza przeciętną. Wystawa prezentuje zdjęcia Ochorowicza, jego rękopisy, listy od i do przyjaciół, ryciny wynalazków. Zawiera 26 plansz, stanowiących zwięzły przekrój życia tej niepospolitej postaci. Szykuje się do ekspozycji w Polsce. Będzie oglądana w wielu miastach, wszędzie zapewne spotka się z zainteresowaniem, zwłaszcza tych, którzy Ochorowicza znali od strony parapsychologii i spirytyzmu. Teraz ze zdumieniem obejrzą jego wszechstronność. Wcześniej jeszcze była wystawa (dziś są to już cztery niezależne, o różnych tytułach i zawartości) o podróżniku Barszczewskim, otwarta pod honorowym protektoratem ambasady Republiki Uzbekistanu w Polsce w rocznicę założenia Samarkandy, gdzie Barszczewski wędrował i skąd do Polski i rodziny Barszczewskich przeniknęło wiele tajemniczych fluidów i zdarzeń. Do wystawy powstał katalog autorstwa Strojeckiego: "XIX-wieczna Azja Środkowa w obiektywie Leona Barszczewskiego". Zjeździła już całą Polskę, eksponowana kilkanaście razy w roku, w różnych miastach. Wszystko społecznie, wszystko bezinteresownie, a krezusem Strojecki nie jest. Ale to jego życie, jak więc życiu odbierać smak tylko dlatego, że brakuje paru groszy? Czytając życiorys człowieka - nigdy nie dostrzega się jego osobowości. Może to sprawić poznanie osobiste lub, jeśli nie jest to już możliwe - zagłębienie się w jego osobiste notatki, listy, pisemne przemyślenia. Spoglądamy na zupełnie innego człowieka, dodając mu cechy ludzkie, pełnokrwiste, zamiast suchych faktów, że urodził się, żył i umarł. Te dane ma w życiorysie każdy. Jakie włoży treści w te tworzący ramy życia daty - zależy od indywidualnych potrzeb i możliwości. Życie Juliana Ochorowicza było bardzo bogate. Sfery zainteresowań - niezwykle rozległe. Gdyby żył w dobie Renesansu, okrzyczano by go drugim Leonardem da Vinci. A tak jest "tylko" Ochorowiczem. Ale za to pierwszym. Dzięki Igorowi Strojeckiemu coraz bardziej znanym od tej drugiej, bardziej osobistej strony. Jędrzej Fijałkowski Autor dziękuje Igorowi Strojeckiemu za udostępnienie materiałów niezbędnych do powstania artykułu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz